Czy warto być otwartym człowiekiem? Moje wspomnienia z wakacji.

Jest wtorek, 15 sierpnia, godzina 5:40. Stoję samotnie na przystanku w dolnej części Bukowiny Tatrzańskiej, w oczekiwaniu na busa kierującego turystów do Zakopanego, skąd będę mógł wyruszyć do Doliny Chochołowskiej. Przeglądam rozkład jazdy i widzę pewne nieścisłości. Rozkład na przystanku nie zgadza się z moim w aplikacji. Zaczynam się martwić o to, czy plan na dzisiejszą wędrówkę się powiedzie. Kiedy tak analizuję możliwości alternatywnego dojazdu w pożądane miejsce, nagle na przystanku pojawia się starszy mężczyzna. Na oko jakieś 50 lat, ubrany w dres, noszący na sobie duży plecak turystyczny. Widząc potencjalne źródło informacji, zastanawiam się, czy nie podejść i nie poprosić o pomoc. Jednak coś się we mnie blokuje. Pojawia się jakiś rodzaj strachu, wstydu, który onieśmiela mnie w nawiązaniu rozmowy z obcym mi człowiekiem. Ostatecznie po kilku wdechach podchodzę do niego powolnym krokiem, mówiąc: „Przepraszam, czy aby na pewno ten bus jedzie do Zakopanego?”. Starszy mężczyzna odpowiedział: „Tak, a dokąd się młody człowieku wybierasz?”. Nieśmiale rzekłem, że jestem tu dopiero od wczoraj i planuję spędzić urlop w górach, zaczynając od Doliny Chochołowskiej, a kończąc na Rysach. Mój rozmówca się uśmiechnął, klepnął mnie po plecach i rzekł: „Odważny jesteś. Ale jesteś w pełni gotowy na taką wyprawę?”. Przytaknąłem niepewnie. Mężczyzna na to: „W takim razie pozwól sobie pomóc i podpowiem Ci, jak się przygotować i którędy najszybciej dojechać na miejsce.”. Był przewodnikiem turystycznym.

Problematyka otwartości w społeczeństwie

Tyle, ile jest ludzi na tym świecie, tyle jest osobowości. Z biegiem czasu, im doroślejsi się stajemy, tym społeczeństwo wymusza od nas pewną bezpośredniość w relacjach międzyludzkich. Najbardziej uwidacznia się to w ofertach pracy. Kto z Was nie widział oferty, która nie zawierała następujących wymagań: odpowiedzialność, komunikatywność, kreatywność czy OTWARTOŚĆ? Tak jak z pierwszymi trzema nie widziałem nigdy problemu, tak z ostatnią miewałem wątpliwości. Dlaczego? Bo kiedyś dla mnie otwartość była równoznaczna z byciem duszą towarzystwa, osobą bezpośrednią i energiczną. A ja nie zawsze taki jestem i zadawałem sobie często pytanie: „Dlaczego inni nie potrafią zaakceptować tego, jaki jestem i zmuszają do bycia kimś innym?”. Odpowiedź na to pytanie znalazłem po części w trakcie ostatnich wakacji.

Swój tygodniowy wyjazd w polskich górach spędziłem samotnie. Nie było to dla mnie na początku komfortowe, gdyż lubię dzielić się wrażeniami z innymi ludźmi i cieszyć się wspólnymi przygodami. Ale uznałem, że nie należy zaprzątać sobie tym głowy i rozkoszować się wykorzystanym urlopem. Po spotkaniu z nowo poznanym przewodnikiem mój pobyt zdawał się być dużo łatwiejszy – zaoszczędziłem więcej czasu, energii i prowiantu. Zdziwiło mnie to, ile korzyści można osiągnąć poprzez zwykłą rozmowę. Postanowiłem wykorzystać to w późniejszych sytuacjach. Jedną z nich chciałbym dodatkowo tu przytoczyć.

Kluczowa kwestia – otwartość a ekstrawersja

W czwartym dniu pobytu w górach zdecydowałem się ruszyć na najwyższy szczyt Polski – Rysy. Podczas swoich przypadkowych spotkań ze znajomym przewodnikiem (a było ich aż 3), uzyskałem kilka cennych rad, takich jak:

  • wziąć zapasowe buty do Palenicy Białczańskiej – lepiej przejść asfalt w adidasach, aby zaoszczędzić energii i zachować „żywotność” stóp;
  • racjonować odpowiednio wodę oraz jedzenie – jeśli chcę zjeść czekoladę, to najlepiej przy zejściu. Przy wchodzeniu lepiej zjeść owoce typu morela, jabłko czy brzoskwinia. A pijąc wodę, brać pojedyncze łyki;
  • przy odrobinie szczęścia – zatrzymać samochód i poprosić o podwózkę do Morskiego Oka – w ten sposób zaoszczędzę czas i energię.

Gdy dotarłem ok. 7:00 rano do Palenicy, postanowiłem skorzystać z tych rad. Nie było łatwo, bo na drodze były tłumy turystów, a jak na horyzoncie zjawiał się jakiś samochód, to najczęściej przepełniony do maksimum. Kiedy już pogodziłem się z faktem, że przez 2,5 h będę musiał podróżować asfaltem, nagle zobaczyłem ciemnofioletowy samochód z jakimiś znakami. Zasada na trasie jest zwykle taka, że piesi idą prawą stroną, aby umożliwić przejazd kierowców. Co też jest ważne – na przejazd trzeba było mieć specjalne pozwolenie z Tatrzańskiego Parku Narodowego, gdyż  dbano o środowisko naturalne. A na coś takiego mogli sobie pozwolić nieliczni. Im bliżej był ten samochód, tym bardziej się wahałem – wyrwać się i zatrzymać ich czy odpuścić? Po wcześniejszych doświadczeniach postanowiłem zaryzykować. Przeszedłem na lewą stronę ścieżki, machnąłem ręką na znak zatrzymania się. Podszedłem do szyby, gdzie znajdowały się trzy osoby. Grzecznie poprosiłem ich, czy nie mogliby mnie ze sobą zabrać. Byłem z nimi całkowicie szczery, przyznając, że zwykle tak nie postępuję. A że mi zależało bardzo na zrealizowaniu mojego celu, uargumentowałem swoją prośbę chęcią zaoszczędzenia czasu i energii przed najtrudniejszymi szlakami. Ostatecznie po 2-3 chwilach zaakceptowali moją prośbę. Wsiadłem z tyłu obok pewnego starszego pana, który wyglądem przypominał mistrza Miyagiego z Karate Kid i skwitował całą sytuację jednym zdaniem:

„Ma Pan ogromne szczęście. Można powiedzieć, że trafiliśmy się Panu jak ślepej kurze ziarno.” – po czym wszyscy jednakowo wybuchliśmy śmiechem.

Ta 30-minutowa przejażdżka dała mi nie tylko korzyści w postaci czasu i energii. Okazało się, że Ci ludzie byli badaczami Tatrzańskiego Parku Narodowego, którzy akurat wybierali się do Morskiego Oka na jakieś badania. W jej trakcie usłyszałem kilka ciekawych historii o polskich górach, a nawet dowiedziałem się, jak nazywają się poszczególne szczyty, które możemy ujrzeć w drodze do Morskiego Oka. Cała ta krótka przygoda była niespodziewaną i niezwykłą lekcją historii i geografii, którą warto było zapamiętać, aby w przyszłości podzielić się nią ze znajomymi i rodziną.

Podsumowując cały tygodniowy wyjazd, uważam, że był on bardzo udany. Zrealizowałem swoje cele w 100% oraz doceniłem czas spędzony z samym sobą. I gdybym miał na podstawie swojego pobytu w górach odpowiedzieć na pytanie, czy warto być otwartym człowiekiem, odpowiedziałbym: tak, ale pamiętając o jednej, bardzo ważnej zasadzie:

OTWARTOŚĆ ≠ EKSTRAWERSJA

Gdybym miał wyjaśnić ową zasadę, opisałbym ją jednym zdaniem:

Każdy ekstrawertyk jest człowiekiem otwartym, lecz nie każdy człowiek otwarty jest ekstrawertykiem.

Otwartość i jej zalety

Jakie korzyści daje bycie otwartym człowiekiem? Przede wszystkim umożliwia zaadaptowanie się w danym środowisku dzięki odpowiedniemu podejściu do rozwiązywania problemów. Idąc zgodnie z logiką: jak pojawia się problem, to należy znaleźć do niego rozwiązanie, a nie panikować, załamywać się czy ignorować. Otwartość zwiększa nasze szanse na znalezienie rozwiązań dzięki szerszej perspektywie. Prosty przykład – jeśli nie możemy znaleźć jednego produktu w supermarkecie, to jednym z rozwiązań jest zapytanie się sprzedawcy o to, gdzie ten produkt się znajduje. Idąc dalej – dzięki szerszej perspektywie zwiększa się skuteczność rozwiązań danego problemu. Im więcej mamy możliwości, tym większa szansa na ułatwienie sobie życia. Idąc jeszcze dalej – im większa skuteczność na wyjście z danej sytuacji, tym zwiększa się nasza pewność siebie. W moim przypadku najlepszym przykładem był kontakt z przewodnikiem turystycznym – im więcej pytań zadawałem, tym więcej wiedzy zyskałem. A co za tym idzie – byłem znacznie lepiej przygotowany na wyprawy w góry. I na koniec ostatnia korzyść – dzięki otwartości mamy możliwość poszerzenia swoich kontaktów, znajomych i polepszenia relacji międzyludzkich. Co by nie mówić, ale większość problemów można rozwiązać dzięki wzajemnej współpracy. Najlepszym przykładem jest ilość znajomych na Facebooku. W przeszłości uważano, że im więcej się miało znajomych, tym osoba była bardziej towarzyska, popularna i być może lubiana w społeczeństwie. I pomijając kwestie dotyczące częstotliwości komunikacji ze wszystkimi znajomymi, jest pewna ważna korzyść z posiadania dużej ilości znajomych. Dziś jest to nasza osobista baza danych osób, które mogą nam potencjalnie pomóc lub wesprzeć w rozwiązaniu problemu. Patrząc na to logicznie – im więcej mamy znajomych, tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia wśród nich specjalisty w dziedzinie, z którą mamy problem, np. medycynie, prawie, ekonomii. Otwartość służy nawiązywaniu kontaktów, które w przyszłości mogą być dla nas użyteczne w codziennym życiu.

Wpływ otwartości na osobowość

Czy otwartość wiąże się ze zmianą osobowości? NIE. Nikt nas nie zmusza do bycia wiecznym optymistą, imprezowiczem oraz entuzjastą wszystkiego, co się wokół nas dzieje. Uważam, że każdy z nas ma wolną wolę i samodzielnie powinniśmy decydować o tym, jacy jesteśmy, a nasi znajomi powinni to uszanować. Niemniej jednak pamiętajmy o tym, że jako ludzie jesteśmy istotami stadnymi i życie w społecznej samotności wiąże się z pewnymi konsekwencjami. Dlatego też otwartość jest na tyle ciekawą i przyjemną cechą, gdyż wiąże się z praktycznym podejściem do codziennego funkcjonowania, bez nacisku na zmianę osobowości. Uważam, że warto w sobie rozwijać tą cechę, bo dzięki niej po prostu ułatwiamy i zwiększamy jakość swojego życia. Krótko mówiąc – łączymy przyjemne z pożytecznym.

Kacper Papiernik

This entry has 0 replies