
Stoisz na szczycie świata. Twoim oczom ukazuje się piękny krajobraz, którego widok zachwyciłby i wzruszyłby niejednego twardziela. Na chwilę zamykasz oczy i w myślach wspominasz swoją długą podróż – przebytą drogę, pokonane wyzwania, popełnione błędy oraz wyciągnięte z nich wnioski. Z dumą otwierasz oczy i radując się pięknem natury, bierzesz głęboki wdech. Masz poczucie, że osiągnąłeś praktycznie wszystko i wzniosłeś się ponad limit swoich możliwości. Ale gdy zaczynasz schodzić z tej góry, dopada Cię nagłe i niepokojące uczucie. Oblany zimnym potem, czujesz w sobie pustkę, jakbyś doszedł do końca swojej przygody, choć nie minęła nawet połowa Twojego życia. I co teraz?
Każdy z nas przechodzi w życiu jakąś drogę. Jedni mają wyboistą, pełną zakrętów, cierni i mroku, drudzy przeciwnie – prostą, czystą i równą. Traktujemy ją bardzo osobiście i każda czegoś uczy. Jest powiernikiem życiowej mądrości, bo przejście każdej z nich to doświadczenie czegoś nowego, nieznanego, ale i wartościowego. Ale musi być spełniona jedna zasada, aby powyższe założenia zostały zrealizowane – każda droga musi łączyć się z celem.
Jakiś czas temu pisałem o tym, jak ważna jest życiowa droga i jak wiele z niej możemy wynieść. I podtrzymuję to. Jednakże po swojej wyprawie na Fuji coraz częściej zacząłem się zastanawiać, czy nie za bardzo dyskredytuję i umniejszam znaczenia celu w naszym życiu i to, jaki ma wpływ na kształtowanie się naszej życiowej drogi. Po wielu przemyśleniach doszedłem do jednego wniosku:
Bez drogi nie ma celu, bez celu nie ma drogi.
Dlaczego cele są takie ważne? Czy jest sens ich nadawania? Czy nie uzależniamy od nich swojego życia? Czy się nie ograniczamy? Czy nie lepiej żyć pełnią każdego dnia i nie myśleć długofalowo?
Jedno nie wyklucza drugiego.
Cele kształtują nasze życie. Kiedy się rodzimy, naszym zadaniem jest przeżyć. Kiedy dojrzewamy – aby się rozwijać. Kiedy stajemy się dorośli – aby się spełniać. To, co różni nasze cele, to przede wszystkim ich długość. Długie pozwalają nam określić, gdzie są nasze ludzkie granice i jak wysoko możemy stawiać poprzeczkę w samorozwoju. Motywują nas do zrobienia kroku naprzód i budują poczucie sensu. To one z czasem stają się marzeniami, do których dążymy, aby osiągnąć upragnione szczęście. Natomiast te krótkie są małymi kroczkami tworzącymi nasze marzenia. Wprowadzają porządek i ład oraz kształtują poczucie samodzielności i odpowiedzialności. Są takim cichym doradcą, dzięki którym stąpamy twardo po ziemi i nie panikujemy, gdy nasz odległy cel staje się sporym wyzwaniem do pokonania. Kierują nas, abyśmy czasem patrzyli pod nogi w dążeniu do zdobycia bezkresnych przestworzy. I co najważniejsze – dają nieustanny feedback, gdzie poczyniliśmy postęp i co w sobie poprawić. Każde z nich – i te małe i duże – niosą ze sobą ogromną wartość.
Zastanawiasz się, czemu cel i droga nie mogą bez siebie istnieć?
Wyobraź sobie, że znajdujesz się w ciemnym pomieszczeniu, pozbawionym światła. Jeśli nie zdecydujesz się go szukać, Twoja droga będzie monotonna i bezproduktywna. Chodząc w kółko lub przed siebie, otoczony ciemnością, niczego nowego nie odkryjesz i niczego się nie nauczysz. Z czasem zrozumiesz, że takie chaotyczne podążanie nie ma znaczenia. Dopiero chęć znalezienia wyjścia nada Twojemu życiu sens i zmotywuje do działania. Nawet jeśli początki będą podobne, to osobista determinacja, pomysłowość i poczynania zaprowadzą Cię ostatecznie do upragnionego wyjścia. A u jego progu uświadomisz sobie, jakie nowe rzeczy przyswoiłeś i jak wykorzystasz je w przyszłości.
Obie te rzeczy są ze sobą nierozerwalne. Tak jak wyznaczona przez nas droga jest dla nas źródłem doświadczeń, lekcji i wartości, tak cele są punktami zwrotnymi, wpływającymi na nasze dalsze decyzje.
Bez drogi nie ma celu. Bez celu nie ma drogi.