
Eliminacje Mistrzostw Świata 2018 w piłce nożnej mamy już za sobą. Ostatecznie, po wielu miesiącach zmagań, na turniej w Rosji dostały się 32 drużyny z 6 kontynentów, które w czerwcu przyszłego roku będą walczyć o najważniejsze trofeum w historii piłki nożnej. Los sprawił, że w tym turnieju, w jednej grupie zagrają reprezentacje państw, które są najbliższe mojemu sercu – Polski oraz Japonii. Osobiście nie mam wątpliwości, po czyjej stronie stanąć w momencie bezpośredniej rywalizacji, choć remis satysfakcjonowałby mnie w pełni. Niemniej postanowiłem sporządzić analizę obu reprezentacji, aby mieć świadomość tego, która z nich ma na obecną chwilę największe szanse na zwycięstwo.
Historia udziału Polski i Japonii w międzynarodowych turniejach
Na początku może odrobina historii. W poniższej analizie zawarłem udział obu drużyn w trzech turniejach – mistrzostwach świata, mistrzostwach kontynentu (Mistrzostwa Europy i Puchar Azji) oraz Igrzyskach Olimpijskich. Oto, jak prezentuje się dorobek Polski i Japonii w tych zawodach:
Jak widać na załączonym obrazku, doświadczenie obu drużyn jest różne. W przypadku mistrzostw świata, osiągnięcia Polaków są lepsze, ale Japonia wyróżnia się regularnością, uczestnicząc od 20 lat w tym turnieju. Natomiast porównując dokonania w Igrzyskach Olimpijskich, widać znaczącą przewagę Polaków w postaci złotego medalu oraz dwóch srebrnych, zdobytych w latach 70 i 90. XX wieku. Niestety, na tym etapie Polacy i Japończycy zakończyli swoją przygodę i do dnia dzisiejszego oba kraje czekają na swoich przedstawicieli w tych rozgrywkach. Właściwie problem dotyczy wyłącznie naszej reprezentacji, gdyż Japończycy już za 3 lata, jako organizatorzy Letnich Igrzysk Olimpijskich, mają zagwarantowane uczestnictwo w tych zawodach.
Przechodząc jednak na „własne” podwórko, to widać ogromną przewagę Japonii w sukcesach sportowych, gdzie w ostatnich 30 latach aż 4-krotnie sięgali po Puchar Azji. Nam na pocieszenie pozostał fakt, że nasza drużyna regularnie reprezentuje kraj na arenie kontynentalnej, choć pierwszy smak sukcesu poznaliśmy niedawno na Mistrzostwach Europy we Francji, gdzie przegraliśmy ostatecznie z późniejszymi triumfatorami turnieju – Portugalią.
Miejsce w rankingu FIFA w ostatnich 10 latach
W ciągu ostatnich 10 lat pozycja Polski i Japonii w rankingu FIFA uległa dużym zmianom. Co ciekawe, jeszcze w grudniu 2008 roku obie drużyny znajdowały się tuż obok siebie. Spoglądając na rozwój poszczególnych reprezentacji, widać, że do 2012 roku lepiej radzili sobie Japończycy, osiągając rekordową jak na tamte czasy, 19. pozycję w rankingu FIFA. Dopiero w 2013 roku nastąpił drobny kryzys, który utrzymał się do dnia dzisiejszego. Wykorzystali to biało czerwoni, którzy w 2014 roku prześcignęli Japonię w rankingu FIFA, odbijając się od dotychczas najgorszej – 76. pozycji – w jakiej byli położeni rok wcześniej. Z każdym kolejnym rokiem Polacy awansowali na coraz wyższe pozycje, osiągając ostatecznie 7. lokatę, która pozwoliła im znaleźć się w I koszyku podczas losowania grup na Mistrzostwa Świata w Rosji.
Bezpośrednie starcia
W całej swojej historii obie drużyny spotykały się ze sobą 6-krotnie. Stosunek pojedynków jest korzystny dla reprezentacji Polski, która czterokrotnie schodziła z boiska jako zwycięska drużyna, natomiast Japończycy mogą pochwalić się jedynie dwoma zwycięstwami. Najbardziej okazałym sukcesem był mecz w 1981 roku, gdzie w Tokio dzięki bramkom Pękały, Okońskiego oraz samobójczej bramki Sugamaty, Polacy wygrali 0:3. Niestety, najmniej przyjemnym wspomnieniem było starcie w Hongkongu, gdzie Japonia rozgromiła Polskę aż 5:0. Pełny zapis zmagań obu drużyn można zobaczyć poniżej.
- 25.01.1981, Tokio: JAPONIA – POLSKA 0:2 (Buda, Nowicki)
- 27.01.1981, Togushima: JAPONIA – POLSKA 2:4 (Hasegawa, Kashiraya – Janikowski 2, Kajrys, Baran)
- 30.01.1981, Nagoya: JAPONIA – POLSKA 1:4 (Maeda – Walczak, Buda, Baran, Rzepka)
- 01.02.1981, Tokio: JAPONIA – POLSKA 0:3 (Pękala, Sugamata sam., Okoński)
- 19.02.1996, Hongkong: JAPONIA – POLSKA 5:0 (Takagi 2, Yamaguchi, Omura, Miura)
- 27.03.2002, Łódź: POLSKA – JAPONIA 0:2 (Nakata, Takahara)
Polska i Japonia w Eliminacjach Mistrzostw Świata 2018
Obie drużyny trafiły na bardzo wyrównaną grupę w eliminacjach do MŚ w Rosji. Polska musiała dwukrotnie się zmierzyć Danią, Rumunią, Czarnogórą, Armenią oraz Kazachstanem. Japonia z kolei miała przed sobą dość trudne mecze z Arabią Saudyjską, ZEA, Australią, Irakiem oraz Tajlandią. Po 10 rozegranych meczach Polska i Japonia wygrały swoje grupy, zdobywając kolejno 25 i 20 punktów. Warto zwrócić uwagę na fakt, że Polacy znacznie lepiej radzili sobie z przeciwnikami, przegrywając jedynie 1 mecz, a wygrywając aż 8. Natomiast reprezentacja Kraju Kwitnącej Wiśni na ostateczny wynik musiała czekać do samego końca, gdyż drużyny z Arabii i Australii mocno utrudniały zrealizowanie celu, jakim był awans do turnieju głównego. Poniższy obrazek doskonale pokazuje, jak wyrównana rywalizacja była pomiędzy tymi trzema drużynami, gdzie różnica wynosiła zaledwie 1 punkt.
Następnym i jednocześnie ostatnim etapem analizy będzie porównanie poszczególnych formacji obu reprezentacji: bramkarzy, obrony, pomocy i ataku.
Ostatni bastion drużyny, czyli bramkarz
Pierwszą formacją, której będzie dotyczyć analiza, będą bramkarze obu drużyn: Wojciech Szczęsny oraz Eiji Kawashima. Pierwszy z nich jest 44-krotnym reprezentantem Polski, broniącym obecnie barw mistrza Włoch, Juventusu Turyn. W poprzednich latach był bramkarzem włoskiego AS Roma oraz londyńskiego Arsenalu. Biorąc pod uwagę jego aktualną formę, ciężko jest móc przyczepić się do czegokolwiek. Na obecną chwilę jest pewnym punktem reprezentacji biało-czerwonych oraz zbiera coraz pochlebniejsze recenzje, godnie zastępując Gianluigiego Buffona. Pomimo początkowych problemów związanych z brakiem gry w Anglii, można śmiało rzec, że w dłuższej perspektywie wyjazd do Włoch był bardzo dobrą decyzją. Inaczej sytuacja wygląda z Eijim Kawashimą – 81-krotnym reprezentantem Japonii. Obecnie broni barw FC Metz, a do niedawna stał między slupkami angielskiego Dundee United. Ciężko jest tu mówić o superlatywach piłkarza francuskiej drużyny, gdyż w 10 występach wpuścił 21 goli, a jedynie 1 mecz kończył bez straty bramki. Na domiar złego, jego drużyna aktualnie zajmuje ostatnie miejsce w Ligue 1, tracąc do bezpiecznej strefy aż 13 punktów. Także w mojej ocenie, w bezpośredniej rywalizacji wygrywa Wojtek Szczęsny.
Polska 1:0 Japonia
Kiedy jeden błąd może zaważyć o przegranej – formacja obronna
W dotychczasowej taktyce Adama Nawałki oraz Vahida Halilhodžića, formację obronną stanowi 4 zawodników. W polskiej drużynie są to kolejno: Łukasz Piszczek, Kamil Glik, Michał Pazdan oraz Bartosz Bereszyński. Natomiast reprezentację Japonii tworzą następujący obrońcy: Yūto Nagatomo, Gen Shōji, Maya Yoshida oraz Hiroki Sakai. Przez wiele lat polska drużyna borykała się z wieloma problemami dotyczącymi linii obrony. Można było rzec, że to był najsłabszy punkt naszego zespołu. Ale to już przeszłość. Dziś postawa, jak i forma polskich piłkarzy jest wysoka, o czym świadczy regularność gry w swoich zespołach. Od kilku lat Łukasz Piszczek stanowi trzon prawej obrony Borussii Dortmund. Kamil Glik systematycznie jest powoływany do pierwszego składu wicelidera Ligue 1, AS Monaco. Michał Pazdan jako zawodnik Legii Warszawa niejednokrotnie pokazał, że ciężko jest przedrzeć się napastnikom drużyny przeciwnej w pole karne (dowodem były mecze z Realem Madryt czy podczas ME we Francji). Aktualnie boryka się z kontuzjami, które mogą wpłynąć na ostateczną formę przed turniejem w Rosji, ale trener Adam Nawałka w dalszym ciągu uważa go za „pewniaka” w składzie biało-czerwonych. Ostatnim reprezentantem jest Bartosz Bereszyński, który coraz pewniej czuje się w składzie włoskiej Sampdorii Genua, zaliczając 13 występów i będąc ostatnio najlepszym piłkarzem swojej drużyny po przegranym meczu z rzymskim Lazio (1:2).
Obrońcy reprezentacji Japonii nie pozostają w tyle za naszymi kadrowiczami. Dowodem na to jest fakt, że Japonia podczas eliminacji MŚ straciła najmniej goli w swojej grupie – 7. Ponadto forma zawodników jest stabilna, a Maya Yoshida jest uważany za gwiazdę zespołu azjatyckiego i trzon japońskiej obrony. Choć wyniki aktualnego zespołu, Southampton, nie odzwierciedlają formy zawodnika Japonii, to ma on zaufanie zarówno trenera, jak i kibiców. Sytuacja wygląda lepiej w przypadku Yūto Nagatomo, zawodnika Interu Mediolan, który dzięki regularnym występom i waleczności, pozwala swojemu zespołowi utrzymać realną stratę do lidera Serie A, SSC Napoli (Inter – 40 pkt, Napoli – 42, stan na dzień 17.12.2017). Ciekawym zawodnikiem jest również Gen Shōji, obrońca zeszłorocznego wicemistrza Klubowych Mistrzostw Świata, Kashima Antlers, który w ostatnim czasie popisał się kosmicznym strzałem z 50 metrów, pokonując bramkarza Chin w turnieju finałowym mistrzostw Azji Wschodniej.
O capitão japonês Gen Shoji experimentou do meio de campo e ampliou o marcador para o Japão. pic.twitter.com/c2TJCDckX2
— Leonardo Hartung (@HartungLeo) December 12, 2017
Ostatnim zawodnikiem reprezentacji kraju samurajów jest Hiroki Sakai, zawodnik Olympique Marsylia, jednocześnie jeden z rywali Kamila Glika w Ligue 1. Również prezentuje dość wysoką formę, dzięki 15-krotnym występom w składzie francuskiej drużyny, aktualnie zajmującej 4. miejsce w lidze francuskiej.
Gdybym miał porównać obie formacje, ciężko byłoby mi stwierdzić, która z nich jest lepsza. Obie prezentują wysoki poziom, a zawodnicy występują systematycznie w najlepszych drużynach lig europejskich i azjatyckich. Gdybym miał dziś ocenić ich rywalizację, dałbym obu formacjom po jednym punkcie.
Polska 2:1 Japonia
Kto jest generałem środka pola, czyli formacja pomocy
Przez całe kwalifikacje przewinęło się wielu zawodników, którzy pełnili rolę środkowych pomocników lub skrzydłowych. Spośród wszystkich piłkarzy reprezentacji Polski, to właśnie pomocnicy stanowili liczbowo większość całej kadry. I gdyby tak wybrać wśród nich tych najzdolniejszych i najbardziej perspektywicznych wobec zbliżającego się turnieju w Rosji, to wybrałbym następującą piątkę: Jakuba Błaszczykowskiego, Grzegorza Krychowiaka, Krzysztofa Mączyńskiego, Piotra Zielińskiego oraz Kamila Grosickiego. To oni mieli największy wpływ na przebieg meczu w środkowej części boiska i to oni najbardziej wspierali zarówno linię obrony, jak i naszych napastników. W obecnej sytuacji najbardziej na pochwały zasługuje Piotr Zieliński który zbiera świetne recenzje we włoskim Napoli i nawet rzekłbym, że rozgrywa sezon życia! A pomyśleć, że minęła dopiero połowa sezonu. Ważnymi atutami reprezentacji są również nasi waleczni skrzydłowi – Jakub Błaszczykowski oraz Kamil Grosicki. Specjalnie użyłem tu słowa „waleczni”, gdyż w mojej opinii (oraz pewnie wielu innych) są to najodważniejsi gracze biało-czerwonych, którzy nie boją się pojedynków 1 na 1, chcąc zagrozić bramce przeciwnika. Obecnie forma Kuby stoi pod znakiem zapytania, gdyż od miesiąca boryka się z kontuzją pleców. Ale nie ma wątpliwości co do tego, że stanowi ważne ogniwo zespołu, będąc jednym z liderów kadry. Trochę inaczej wygląda sytuacja Kamila, gdyż jako podstawowy gracz Hull City, miewa wahania formy. Nie można mu odmówić chęci do gry, lecz w ostatnim czasie jest dość nisko oceniany. Choć bronią go statystyki (21 meczów, 6 goli i 5 asyst), to jego drużyna przegrywa mecz za meczem, zajmując 19. miejsce w The Championship (odpowiednik I ligi polskiej). Największym znakiem zapytania jest forma Grzegorza Krychowiaka, który od momentu przejścia z Paris Saint Germain do West Bromwich Albion, próbuje odzyskać dawną wielką formę, którą posiadał jako gracz hiszpańskiej Sevilli. Nie da się ukryć, że Grzegorz był i jest jednym z najważniejszych zawodników kadry, lecz jeśli nie odzyska choć połowy swoich możliwości, jakie prezentował na boiskach La Liga, to nie można być pewnym tego, czy trener Nawałka znajdzie dla niego miejsce w kadrze. Bo jak nie on, to kto?
Przechodząc na drugą stronę boiska, czyli reprezentację Japonii, również przez kadrę przewija się wielu zawodników, których na bieżąco testuje bośniacki trener. Do tej pory najbardziej wyróżniali się: Shinji Kagawa, Keisuke Honda, Hotaru Yamaguchi oraz Makoto Hasebe. Pierwszego z nich nie trzeba przedstawiać – jest obecnie jedną z gwiazd Borussii Dortmund, a poprzednio reprezentował barwy Manchesteru United. Jego kariera w ostatnich latach była dość ciekawa. Kiedy przechodził w 2012 roku z BVB do Manchesteru, był jedną z największych gwiazd okna transferowego oraz japońskiej piłki (azjatycki piłkarz roku). Przez dwa lata rozwijał się w angielskiej drużynie i z każdym meczem jego pewność siebie wzrastała, co przekładało się na jakość gry zespołu. Jednakże od chwili przejęcia drużyny przez Louisa Van Galla, Kagawa miał problemy z przebiciem się do pierwszej 11-tki i po dwóch latach zdecydował się wrócić do BVB. Od tamtej pory odbudowuje swoją formę i stanowi o sile japońskiej pomocy. Kolejną znaną osobą w japońskim futbolu jest Keisuke Honda. Piłkarz, który miał za sobą bogaty życiorys w CSKA Moskwa oraz AC Milan, obecnie reprezentuje barwy meksykańskiego CF Pachuca. Jego największym atutem jest niezwykła technika oraz umiejętność strzelania rzutów wolnych (próbkę umiejętności możecie zobaczyć poniżej).
Jest jednym z najbardziej doświadczonych kadrowiczów, gdzie w 91 występach strzelił dotychczas 36 goli. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie – żywa japońska legenda futbolu. Następną osobą wartą uwagi jest Makoto Hasebe, który od 10 lat występuje na boiskach Bundesligi, będąc zawodnikiem VFL Wolfsburga, FC Nurnberg oraz obecnie Eintrachtu Frankfurt. Na obecną chwilę bezkonkurencyjny kandydat na pozycję defensywnego pomocnika w drużynie Vahida Halilhodžića.
Porównując obie formacje, również miałbym problem ze wskazaniem tej, która w znacznym stopniu przeważa nad drugą. Obie drużyny mają w swoich szeregach bardzo doświadczonych zawodników, a wahania formy pojedynczych graczy nie pozwalają mi jednoznacznie osądzić, która linia pomocy jest lepsza. Także i w tej kwestii postawiłbym znak równości.
Polska 3:2 Japonia
Najważniejszy cel – strzelić o jedną bramkę więcej od przeciwnika, czyli formacja ataku
Najważniejszym ogniwem i jednocześnie tajną bronią reprezentacji Polski jest nie kto inny, jak Robert Lewandowski. Uważany za jeden z największych talentów piłkarskich od czasów „Orłów Górskiego”, niekwestionowany lider biało-czerwonych oraz Bayernu Monachium. Nie wierzycie? Fakty mówią same za siebie:
- król strzelców eliminacji Mistrzostw Świata 2018 – 16 goli (co stanowi 57% goli strzelonych dla Polski w eliminacjach)
- obecnie król strzelców Bundesligi (15 goli w 17 meczach – 0,88 gola na mecz)
- strzelec 53 goli w 2017 roku – tyle samo ile Cristiano Ronaldo oraz Leo Messi (lecz potrzebował na to mniej meczów)
- 9. zawodnik w rankingu France Football 2017
- najlepszy strzelec reprezentacji Polski w historii – 51 goli
- strzelec 5 goli w 9 minut w meczu z VFL Wolfsburg (filmik obejrzało do tej pory prawie 4,5 mln użytkowników Youtube’a)
Czy trzeba więcej dodawać? Dla mnie osobiście jest piłkarzem, od którego jest tworzony skład. Ogromny autorytet i wzór do naśladowania wśród dzieci i młodzieży. Piłkarz kompletny, od którego cały 40-milionowy naród będzie pokładał największe nadzieje na turnieju w Rosji.
Po stronie Japończyków mamy dwóch piłkarzy, którzy najbardziej przyczynili się do sukcesu drużyny w eliminacjach – Genki Haraguchi oraz Shinji Okazaki. Pierwszy z nich jest sporym zaskoczeniem – jako 29-krotny reprezentant kadry strzelił w eliminacjach najwięcej bramek dla drużyny – 4. Niewiele o nim wiem – występuje od 3,5 roku w Hercie Berlin, a biorąc pod uwagę liczbę jego występów w drużynie (7 meczów, 1 gol), nie wydaje się być na obecną chwilę najważniejszym atakującym niemieckiej ekipy. Największe nadzieje są pokładane w drugim napastniku – Shinjim Okazakim, jednym z najbardziej doświadczonych zawodników Japonii. Zawodnik Leicesteru City jest jednym z trzech (obok Shinjiego Kagawy i Maya Yoshidy) gwiazd kadry, występujących na co dzień w europejskich ligach. Jest 111-krotnym reprezentantem kraju, słynącym z ogromnej waleczności i nieustępliwości na boiskach Premier League. Świadczy o tym chociażby ostatni mecz „lisów” z Southampton, gdzie Okazaki strzelił dwa gole, przyczyniając się w dużej mierze do zwycięstwa swojej drużyny (4:1).
W bezpośredniej rywalizacji ostatniej z analizowanych formacji, nie mam wątpliwości, że przewagę ma reprezentacja Polski. Jedynym minusem jest fakt, że nasza kadra nie posiada perspektywicznych zmienników w kadrze, którzy mogliby śmiało zastąpić Roberta i wziąć na siebie cały ciężar gry w ataku. Ale zakładając w tej sytuacji optymalną formę zawodników, to możliwościami oraz umiejętnościami Robert Lewandowski bije Japończyków na głowę.
Polska 4:2 Japonia
Podsumowanie – co będzie za pół roku?
Analizując obie drużyny można dojść do wniosku, że reprezentacja Polski może „na papierze” być lepsza od Japonii. Świadczy to o tym, że mamy lepszych bramkarzy i napastników. Nawet pod kątem finansowym nasza kadra stoi znacznie lepiej niż Japonii (wartość reprezentacji Polski: 182,0 mln €; wartość reprezentacji Japonii: 40,55 mln €; źródło: Transfermarkt). Pokusiłbym się również o stwierdzenie, że powyższy wynik nie byłby dla mnie zaskoczeniem w bezpośredniej rywalizacji, gdyż obie drużyny preferują otwarty i odważny styl gry. Tylko czy statystyki grają na boisku? A co będzie za pół roku, gdy rozpoczną się Mistrzostwa Świata w Rosji? W jakiej formie będą zawodnicy obu drużyn i czy wymienione przeze mnie 11-tki pojawią się na ekranach naszych telewizorów? Tego nie wiemy i to jest w tym wszystkim najpiękniejsze – że futbol jest nieprzewidywalny. Jednym z argumentów przemawiających za potencjalnym sukcesem Polski w bezpośredniej rywalizacji w meczu grupowym jest położenie geograficzne oraz klimat – Polacy są bardziej przyzwyczajeni do chłodniejszych regionów i łatwiej będzie im się zaaklimatyzować na boisku. Jednakże Japończycy są nieobliczalni – kultura Kraju Kwitnącej Wiśni jest tak zakorzeniona w umysłach i sercach sportowców, że z pewnością będziemy świadkami walki do samego końca, bez względu na wynik. Ponadto chęć połączenia europejskiego stylu futbolu oraz japońskich korzeni przez trenera Vahida Halilhodžića może sprawić, że Japończycy będą mieli w zanadrzu kilka niespodzianek dla swoich przeciwników grupowych. Nam jedynie co pozostaje, to cierpliwie czekać do lata i liczyć na to, że będziemy świadkami emocjonującego meczu pomiędzy dwiema „biało-czerwonymi” ekipami.